Hałasy z trasy

Czerwiec

06.06.2014

Dzisiaj spotkanie w Żerkowie, gdzie gramy specjalny program na 15. Sejmiku Zielarskim zorganizowanym przez Wielkopolską izbę Lekarską. Miejsce wyjątkowo piękne, ludzie przyjaźnie usposobieni - a dodatkową przyjemnością było wysłuchanie komplementów z ust samego Jerzego Woy-Woyciechowskiego, sławnego kompozytora m.in. piosenki-przeboju „Goniąc kormorany”. Wybitny senior-kompozytor, szalenie radosny i otwarty; polski lekarz, profesor nauk medycznych, a także działacz społeczny, pianista i kompozytor. Wieloletni prezes Polskiego Towarzystwa Lekarskiego – ponadto. Naszym gościem w programie była Justyna Wojtkowiak, wnosząca jak zwykle wdzięk i bezpretensjonalność do naszych propozycji muzycznych.

Sejmik obradował na ważne tematy, które można jednym słowem podsumować - zdrowe odżywianie gwarancją zdrowia w ogóle! Do tego zawsze warto pamiętać o odpoczynku przy dobrej muzyce! To nic nowego, ale też nie warto traktować tego wpisu jak zwyczajnego truizmu… To wszystko prawda z życia wzięta!

08.06.2014

Obornicki Ośrodek Kultury w Obornikach Wielkopolskich zapowiadał nasz koncert u siebie w prostych słowach, że „będzie nastrojowo, refleksyjnie i pięknie.” Było tak - koncert zespołu poprzedziły występy laureatów Powiatowego Przeglądu Młodych Talentów mikroFONIA. Publiczność była zróżnicowana wiekowo, ba, to były wręcz różne pokolenia, więc i atmosfera – rodzinna tam panowała. Upał czerwcowy łatwiej było znieść tego wieczoru spędzając czas z „U STUDNI” , czyli z nami.

09.06.2014

Wielkopolskie Połajewo odsłoniło nam swoją ciekawą twarz, w letnich strojach… Przepiękny stary park, w którym niejeden dendrolog zachwyciłby się okazami flory to wyjątkowa ozdoba tej miejscowości – myśmy tam szukali ochłody przed upałem, przygotowując się do koncertu. Do wieczora nabudowały się chmury burzowe, ale nie przestraszyły fanów dobrej muzyki, którzy stawili się chętnie na spotkanie z U STUDNI w Gminnym Ośrodku Kultury. Jak zapewniali nas organizatorzy – publiczność połajewska jest wierna i wyrobiona (bez wątpienia, dała nam to odczuć, tworząc wspaniałą atmosferę), także chętnie powitała młodego ambitnego wokalistę i gitarzystę, który zagrał swój „rozgrzewkowy” recital. Aleksander Kamiński, laureat X-FActora ma 18 lat. Jest uczniem 2 klasy o profilu językowo - medialnym w IV Liceum Ogólnokształcącego w Poznaniu. „Urodził się w Nowym Tomyślu. Jako 8-latek poprosił tatę, żeby nauczył go grać na gitarze. Pokazał mu ćwiczenia na ułożenie palców na gryfie, reszty Olek nauczył się sam. Od 14 roku życia komponuje własne utwory, głównie w języku angielskim, które w sferze muzycznej są połączeniem jazzu, rocka, reggae i popu. Wśród muzycznych idoli wymienia Michaela Buble, Michaela Jacksona, Maroon 5, Bruno Marsa i Jamesa Arthura” – jak dowiedziałam się z opisów w Internecie. Chłopak ma talent i zero tremy, czego można tylko pozazdrościć. Ja w jego wieku… cóż, szkoda gadać… Jeszcze wcale nie grałam na gitarze, za to śpiewałam, a tremę miałam POTĘŻNĄ. Mam to do dziś, choć lat na karku dużo, dużo więcej. Od młodzieży można się wiele uczyć.

Bisowaliśmy w Połajewie z ogromną frajdą.

Irlandia

12-15.06.2014

Na wstępie należą się za pobyt w tym zielonym kraju i zorganizowane tam koncerty oraz arcyciekawy program turystyczny wielkie podziękowania! Na wstępie - wszystkim ludziom zaangażowanym w działania Stowarzyszenia polonijnego MyCork, z Izą Krygiel-Kozłowską (prezesem) i Moniką Borys (wiceprezesem) na czele, ale także ukłon, pozdrowienia i dzięki kieruję w imieniu własnym i zespołu na ręce: ojca karmelity Mariusza Placka z Kinsale, Marcysi Gansiniec z Kinsale, Tomka, Sebastiana i Dagmary, Bogdana z Kinsale, Grzegorza Borysa (Cork-Dublin), Adama Olesia z Cork, Darka i Kasi z Dublina, którzy w Club The Village zorganizowali nam wspaniały koncert i pobyt w stolicy Irlandii. Wszystkim tym, których tu nie wymieniam z nazwiska, a chcę także pozdrowić i wyrazić radość, że mogłam ich poznać i porozmawiać (np. przyjaciółkę Tony’ego Audrey), spotkać się muzycznie i mentalnie na obcej ziemi.

Dolecieliśmy do Cork po nieprzespanej nocy, którą zajęły przygotowania do podróży. Dla mnie i Adama Ziemianina – w nieznane, bo koledzy byli już kiedyś w Irlandii i obiecywali niejedno ciekawe wydarzenie, które może nastąpić tutaj właśnie, gdzie ludzie muzykalni, życzliwi, tradycja interesująca, a piwo „Guinness” najsmaczniejsze w świecie.

Pogoda zrobiła nam miłą niespodziankę, gdyż przez cały nasz pobyt w Irlandii przekropiło tylko raz, podlewając bujną roślinność, a poza tym - słońce paliło naprawdę w stylu śródziemnomorskim, a nie jak nad Morzem Celtyckim… Trudno było uwierzyć mieszkańcom wiecznie zachmurzonej wyspy, że tu ciągle pada i depresja wciąga smutnych w przygody śmiertelne na klifach… Już po kilku godzinach spacerów w nadmorskim Kinsale wyglądaliśmy jak banda pomidorów, nabierając kolorków wakacyjnych pod wpływem mocno operującego w czystym powietrzu słońca. Gościnę w ośrodku rekolekcyjnym przy Carmelirte Friary w Kinsale przyjęliśmy jako wspaniały prezent od życzliwych ludzi, ciesząc oczy przepięknymi widokami i wietrząc umysły, i odpoczywając tam po długowieczornych spacerach i zwiedzaniu pobliskich pubów wypełnionych muzyką graną na żywo przez wyjątkowo utalentowanych Irlandczyków.

Wieczorne spotkanie w pubie z członkami Stowarzyszenia MyCork okraszone zostało fantastycznym tortem z okazji naszych drugich urodzin!!! Czas leci po wariacku, więc słodycz tych dwóch lat symbolicznie nadzwyczajnie mi smakowała w tym świątecznym cieście…

Od całkiem prywatnych spotkań, rozmów, wspomnień i snucia planów na przyszłość przeszliśmy „bezboleśnie” do koncertowania. 13 czerwca w piątek odbyła się w Kinsale specjalna Msza św. odprawiona przez ojca Mariusza po polsku (nie była w planie), którą mieliśmy zaszczyt oprawić muzycznie i wokalnie. To było dla mnie osobiście bardzo głębokie przeżycie. Po Mszy św. spotkaliśmy się jeszcze na herbatce z Polakami mieszkającymi w Kinsale - będę długo pamiętać urocze Nicole i Biancę – młodziutkie istoty, utalentowane muzycznie i wspaniale wychowane panienki!

Zobaczyliśmy nie tylko urokliwe Kinsale, z przepiękną mariną, budyneczkami jak z bajki, przytulnymi pubami, ale i niedaleki cypel Old Head z klifami, z pozostałościami średniowiecznych budowli, także White Beach z jaskiniami odkrytymi w czasie odpływu (całe hrabstwo Cork jest naprawdę krajobrazowo przepiękne).

14 czerwca wyruszyliśmy do Cork, aby po części turystycznej (pod opieką ojca Mariusza, Moniki i Grzesia) zająć się naszą ulubioną pracą - w pubie Clansys przy Marlboro Street. Do koncertu przygotowaliśmy się solidnie, wraz częścią ściśle poetycką - poezja na żywo nastąpiła w wykonaniu Adama Zieminina. A naszym niezwykłym gościem został Tony Millner, gitarzysta i wokalista, Irlandczyk z Cork – zagrał partie solowe na gitarę w kilku utworach a następnie samodzielnie wykonał po polsku !!! balladę z repertuaru Wolnej Grupy Bukowina, do wiersza Adama Z. Koncertowanie z Nim to była wielka przyjemność.

Rozmowy po koncercie z publicznością także były bardzo ciepłe, pouczające i dające do myślenia i – trzeba to powiedzieć - nie trzeba wielkiego halo do przeżycia czegoś nadzwyczaj odżywczego. Ugoszczono nas w Cork bardzo serdecznie – następnego dnia rano Wojtek i Rysiek ruszyli na bieg patrolowy zorganizowany przez Związek Harcerstwa Polskiego Poza Granicami Kraju – pod opieką Moniki i Grzesia Borysów. Przedeptali szlaki Parku Narodowego Wiclow, zasiedli przy ognisku, było bardzo młodzieżowo i pięknie. Piknik udany!

A pozostali „studniarze”, nie wyposażeni w górskie buty, jechali autobusem do Dublina, gdzie wykonaliśmy świetne giro po centrum miasta, zapoznając się ze specyfiką i urodą milionowej stolicy Irlandii. Trzeba przyznać, że bardzo kosmopolitycznie wyglądają przechodnie i pewnie z całego świata pochodzą. Przez cały weekend życie tam wre i chyba zamiera dopiero ok. 4.oo nad ranem w poniedziałek, aby ponownie rozpocząć się rankiem . Muzyka w pubach, nadzwyczajnie uprzejmi kierowcy, przyjazne pozdrowienia od obcych mijanych w tłumie, to wszystko wywarło na mnie pozytywne wrażenie.

Najbardziej zaś pozytywnie było w The Village Club, na naszym koncercie! Okazuje się, że miejsce na świcie nie jest istotne, ludzie wszędzie mają te same potrzeby duchowe, aby obcować z przyjaznymi dźwiękami, wymieniać się doświadczeniem i opisywać uczucia, podskórnie buzujące, nie dające spokoju.

Jeszcze pół poniedziałku spędziliśmy na zwiedzaniu Dublina - który ma mnóstwo ciekawych zakamarków, wartych odwiedzenia, może jeszcze kiedyś?... Nie da się wszystkiego opisać w tak telegraficznych relacjach, na pewno dociekliwi czytelnicy dopowiedzą sobie konteksty oglądając pamiątkowe zdjęcia z tej wyprawy.

Podróż udana, zakończyła się szczęśliwym lądowaniem w Poznaniu. Nasi fani w Irlandii czekają na następną płytę, więc po tym nadzwyczajnym odpoczynku- trzeba brać się do roboty.

20.06.2014

Dębica - 25 Festiwal „Polonia Semper Fidelis”



Spotkanie ze słuchaczami w świątyni miało szczególny charakter, odświętny (potrójny jubileusz tu obchodzono, 30-lecie parafii, 25-lecie festiwalu i 20-lecie “Głosu Miłosierdzia”), nasze śpiewanie tutaj nabrało też takiego nadzwyczaj refleksyjnego kontekstu. Miło było śpiewać dla ludzi skupionych, nastawionych na odbiór poezji afirmującej życie, a taką wszak chcemy śpiewać. Uroczysta kolacja i wspomnienia ks. Józefa Dobosza dopełniły wspaniały wieczór.

Nocą udaliśmy się w drogę do Dusznik Zdroju, na kolejny koncert.

21.06.2014

II Festiwal „Piosenki z duszą” przyciągnął sporą rzeszę chętnych - program przygotowany pieczołowicie przez organizatorów, w tym przez naszego kolegę Czemplika, był naprawdę atrakcyjny i wywoływał u słuchaczy i widzów wyjątkowy rodzaj wzruszenia.


U STUDNI w Dusznikach nad Czarnym Stawem.


Zebrali się kuracjusze ze Zdroju, turyści (”z buta”), spacerowicze, melomani… Udział Jurka Filara z zespołem, Tadeusza i Piotra Woźniaków (cała rodzina była), Roberta Kasprzyckiego w tym młodziutkim jeszcze festiwalu był na pewno mocną stroną spotkania, a zimno , stanowiące specyfikę tego pięknego miejsca nad Czarnym Stawem, nie zniechęcało wrażliwych odbiorców. Pomoc i zaangażowanie miejscowego samorządu – wzorcowe!

Mamy nadzieję, że w przyszłym roku aura będzie jeszcze łaskawsza dla nas!

27.06.2014

Festiwal 4M- to nic innego jak Mińsk Mazowiecki Miasto Muzyki – gdzie mieliśmy ogromną przyjemność zagrać i zaśpiewać w doborowym towarzystwie Ciszy Jak ta oraz Stanisława Soyki i jego wspaniałego zespołu.

Darek, organizator, z matematyczną wyobraźnią abstrakcyjną, doskonale rozumie abstrakcyjną wyobraźnię muzyków – więc i okoliczności przyrody chyba zamówił specjalnie na ten dzień, a reakcje publiczności, zdawało się w pierwszej chwili po przyjeździe do urokliwego parku k/ Domu Kultury (czyli pałacu), „festynowej” wcale festynowe nie były - ludzie śpiewali jak przy wspólnym ogniu, kontakt był znakomity! Zresztą, co tu mówić - my dwulatkowie to wprost byliśmy zachwyceni, że słuchacze z nami śpiewają zupełnie młode piosenki! A Ciszacy czy Staszek Soyka- to już jakby spodziewana rzecz- mieli przez cały koncert towarzyszące chóry…. Z radością wysłuchaliśmy piosenki „Spotkamy się kiedyś u studni”- do której zaakompaniowali koledzy, na prośbę organizatorów - publiczność zaśpiewała! No i oczywiście - nasi mili znajomi i goście, m.in. Rafał Nosal, prowadzący to spotkanie, a także śpiewał swoje ballady w koncercie, a jakże!

28.06.2014

Parę godzin jazdy na północ i już jesteśmy w Przywidzu, w ośrodku Zielona Brama, gdzie przysiadła 42. BAZUNA, Ogólnopolski Przegląd Piosenki Studenckiej. Wzięliśmy udział w dniu pt. „Z rajdową piosenką na szlaku – ocalić od zapomnienia”, Jubileusz 50-lecia Studenckiego Turystycznego Klubu Politechniki Gdańskiej FIFY. W koncercie zaśpiewali: Łukasz Nowak i Darko Bugaric, Maciej Służała, Wacław Nowicki, Laborare, Grzegorz Bukała, Staszek Wawrykiewicz, grupa Bez Jacka, Waldek Chyliński i Adam Drąg, THE SENATORS (sen. Prof. Edmund Wittbrodt, wicemarszałek Senatu RP Jan Wyrowiński i Łukasz Majewski), Wacław Masłyk, m y , Maryla i Andrzej Mróz, Adam Szarek, Lech Makowiecki, Krzysztof Jurkiewicz, WAPNIAKI z BO, Ryszard Ozorowski i grupa KASZUBY. Zapowiedział nas Dariusz Podberski, czyli Łoś Gdański, a byli tam także w roli konferansjerów Mariusz „Rosół’ Ziółkowski i Jurkiel. Gardełko mi się ścisnęło, kiedy śpiewałam na życzenie organizatorów „Piosenkę dla Żanety i Cezarego” moją pierwszą autorską balladę oraz „Koncert”- a ludzie śpiewali chórem.. Podobnie było , gdy towarzyszyli Ryśkowi w „Hulajnodze” i „Bieszczadzkich aniołach” z rep. SDM… O, jakże miłe są wspomnienia, ale na szczęście równie ciepło przyjęto nasze studniowe propozycje, piękne kompozycje Darka: „Wciąż przed siebie”, „Testament poety”, „Biesiadnie w Limanowej”… Urokliwe miejsce, gromada różnych znajomych z rozmaitych szlaków, festiwali, przeglądów, klubów… Tego dnia publiczność odznaczała się siwymi skroniami oraz ochotą do śpiewu, ale i młodzieży wśród zgromadzonych nie brakowało, co dobrze wróży na przyszłość. Pięknie tu, na Kaszubach… ja się tu czuję jak w domu… wszak Koszalin niedaleko… He He He….

W lipcu czeka nas praca w studio nagrań - a bardzo to lubimy!




Czytaj dalej...