Hałasy z trasy
Maj
2.05.2014
Długą podróż do Żegiestowa Zdroju „umilały” nam potężne burze z gradem i piorunami oraz obfitymi ulewami. Już na wysokości Rytra trochę zwątpiłam, czy publiczność zechce na pewno uczestniczyć w plenerowych koncertach , przygotowanych z okazji II Festiwalu Piosenki Turystycznej „Zaczaruj Dźwiękiem”.„ Jednakowoż „Benefis Adama Ziemianina” rozpoczynał się z towarzyszeniem deszczyku, ale im ciemniej , tym suszej się robiło! Na początek: Koncert Laureatów, bo 1 maja był dniem konkursowym Festiwalu, potem zaś zaprezentowali się Bieguni, Grupa Bohema z uroczym udziałem Rafała Nosala (a w finale nasz Darek szalał na gitarze!). Następnie my i na finał Popradzka Watra cz. II. Chyba spełniło się zamówienie szanownego Jubilata, bo kiedy zaczęliśmy grać, to już nie padało, więc spod rozmaitych namiotów, parasoli i innych osłon przybyli pod scenę słuchacze. Naprawdę czujni i rozśpiewani – stworzyli świetną atmosferę. Mam nadzieję, że Adam, bohater wieczoru, odczuł tę wielką sympatię , jaką darzą go fani – a jego pogodny uśmiech był wizytówką tego dnia!
Gościnni gospodarze, zwłaszcza Krzysztof, a ze strony organizatorów artystyczny doradca Rafał, sprawili, że nie chciało się wcale spać i rozmowy i żarty toczyły się jeszcze grubo po północy. A zatem część integracyjna festiwalu udała się bardzo dobrze - żegnaliśmy się pamiątkowymi zdjęciami, a koleżanka „Biegunka” (co za pseudo!) rozśmieszała mnie zdaniami typu: ja się wychowałam na pani balladach, pani Olu. Oj, jestem już naprawdę stara!... No bo się. ..staram.. rzecz jasna, nie starzeję.
Żegiestów był jak w wierszu Adama o wiośnie pod Żegiestowem, o czym mogli się przekonać uczestnicy rajdu pieszego „Perła Beskidu Sądeckiego”- warto na „Łopatę Polską” pojechać, popłynąć Popradem, przejść się, złapać trochę tlenu i słońca (o ile właśnie świeci). I te widoki!... Naprawdę rosną tu kaczeńce i latają jaskółki.
3.05.2014

W drodze na koncert do Jaworzna-Szczakowej wstąpiliśmy do Wadowic, oczywiście na papieskie kremówki, no i żeby zrobić małe giro po centrum tego uroczego miasteczka. Plac, kościół, gdzie ochrzczono Karola Wojtyłę- świętego Jana Pawła II – akurat trafiliśmy podczas zwiedzania na czyjś ślub, brzmiało więc Ave Maria, para młoda uroczysta, zakochana, ludzie z bukietami kwiatów i nadzieją. Pięknie. Dookoła - tłumy turystów i pielgrzymów…
W deszczu dojechaliśmy do domu Kultury w Jaworznie, a tam na spotkaniu z publicznością po raz kolejny cieszyliśmy się dobrym kontaktem, miłą obecnością organizatorów, OGRZANĄ garderobą! Co jest nie bez znaczenia w majowy chłodny wieczór.
Na noc podążyliśmy w okolice Zakopanego, do miejscowości Małe Ciche, gdzie już czekał na nas na gościńcu Gienek Poloczek, organizator XXIII Ogólnopolskiego Wiosennego Zlotu Rodzin Abstynenckich Tatry’2014.
4.05.2014
W nocy spadł sobie śnieg, jak to w Małym Cichym - mały i cichy, pobielił wyższe partie Tatr, a w dolinkach rano stopniał, lecz lodowate powietrze trzymało się jeszcze przez całą dobę, aż do wieczora, kiedy to koncertowo spotkaliśmy się w plenerze ze zlotowiczami. Paluszki przymarzały nam do strun, zwłaszcza metalowych. Nylony trochę cieplejsze były, ale też niezbyt długo. Koncert trwał ponad półtorej godziny- słuchacze tańczyli cały czas, więc pewnie było im nieco cieplej niż nam - choć i myśmy podrygiwali dla rozgrzewki.
Podobała mi się idea zlotu – „Rozwiń skrzydła!” – program bardzo bogaty w rozmaite wydarzenia, dobra atmosfera. Nasze ballady zostały przyjęte jak należy - a potem, gdyśmy już wracali do domów, dobiegały nas jeszcze dźwięki tanecznych kawałków z estrady, bo zlotowicze najlepiej rozgrzewali się poprzez taniec. Na trzeźwo.
11.05.2014

Na zaproszenie Krzywińskiego Towarzystwa Kulturalnego pojechaliśmy do Lubinia, do opactwa benedyktynów, gdzie bracia zakonni „nie żyją według swojego upodobania posłuszni własnym pożądaniom i zachciankom, lecz stosują się do rozstrzygnięć i poleceń drugiego człowieka…”- jak głosi reguła św. Benedykta.
Graliśmy w kościele p.w. Najświętszej Maryi Panny, ozdobionego przepięknymi polichromiami, figurami barokowymi aniołów i świętych, obrazami, płaskorzeźbami – Świadek Czasów… I współcześni zakonnicy nie żyją tu w zamknięciu, oderwaniu od świata - aktywni intelektualnie, z misją apostolską, pracowici…
Wybraliśmy do koncertu te najbardziej refleksyjne utwory - wyjątkowo dobrze wpisywały się w tę przestrzeń. Poezja nie potrzebuje wielkiego krzyku, wrzawy – zadumy – na pewno. Na koncert do Lubinia wybrali się słuchacze z różnych stron Wielkopolski. Widziałam, że wiele osób śpiewało z nami. To było bardzo, bardzo miłe.
12.05.2014
Nowy Tomyśl to kolejne miejsce na mapie naszych wędrówek, do którego pewnie kiedyś powrócimy. Publiczność wyrażała się pochlebnie o nowościach, które przyjęła wdzięcznie, na spotkanie przybyło też parę osób, które znałam jeszcze w czasach moich studiów i wypraw turystycznych z „Chaszczującą Łajzą” z poznańskiego UAM i „Leśnymi Włóczykijami” pod wodzą „Sanczeza”. A jakże - był, śpiewał. Wzruszyliśmy się ponownym spotkaniem po latach. W niedalekim Wąsowie w 1985 r. dzięki zachęcie tego kolegi grałam swój pierwszy wyjazdowy koncert autorski. Na zakończenie któregoś z rajdów. To był ważny punkt na mojej mapie.
Na razie zatrzymujemy się w podróżach, by popracować w studio nagrań. Zbliżają się nasze „drugie urodziny”, więc to będzie coś w rodzaju prezentu: rejestracja nowych piosenek! To trudna, ale bardzo frapująca i dająca wiele satysfakcji praca.
Czytaj dalej...
