Hałasy z trasy

Marzec

20.03.2014

Poprzedniego dnia dotarliśmy dość późno na nocleg do Radomia, gdzie już od rana czekała na nas praca przygotowawcza do dwóch koncertów w pięknym, niezwykłym miejscu - zaprosili nas mianowicie księża filipini do nowo otwartego Oratorium w tzw. Dolnym Kościele przy ul. Grzybowskiej. Ks. Mirosław Prasek troskliwie nami się opiekował, a gościnność z jaką się spotkaliśmy była naprawdę wyjątkowa. Z początku wydawało nam się, że w lodowatej sali z pogłosami nomen omen „studziennymi” będziemy się męczyli i my, i słuchacze, jednak Oratorium wypełniło się zarówno w południe (naszymi słuchaczami była głównie młodzież licealna), jak i wieczorem - kiedy to przybyło na spotkanie ponad 700 osób!!! – co sprawiło, iż akustyka sali nadzwyczajnie się poprawiła i było słychać każde słowo. A to przecież w naszym graniu najważniejsze.


Nie zapomnę tej atmosfery – panowało na koncertach duże skupienie i „chłonięcie” każdej chwili, ale i - nagradzanie wykonawców gromkimi oklaskami, okrzykami, swoista „konkurencja” naw w tym dopingowaniu zespołu. Kto rzęsiściej będzie oklaskiwał U STUDNI? Nawa główna czy boczna, od „serca” Andrzeja Stagraczyńskiego? Naprawdę, to jest bardzo ważne, czy publiczność jest chłodno, krytycznie nastawiona, czy też przybywa, aby spontanicznie reagować, przyjmować ochoczo konwencję niewymuszonego spotkania ludzi z podobną wrażliwością. Gra się i śpiewa lżej, przyjemniej, jeśli słuchacze chcą nawiązać kontakt. Radomska publiczność nas zachwyciła, było …wzorcowo!

Przy okazji z ciekawością i radością obejrzeliśmy, i wysłuchaliśmy historii szkoły pod kuratelą filipinów (LO na światowym poziomie!), Kościół także wspaniały - nie tylko chodzi tu o architekturę nowoczesnego budynku, rzecz jasna. Miejscowa społeczność ma z czego być dumna. Nasze refleksje na bieżącym etapie tworzenia U STUDNI zanotowała pani dziennikarka w wywiadzie, który publikujemy w Aktualnościach. (przyp. AKS)

21.03.2014

Nasyceni udanym pobytem Radomiu ruszyliśmy pierwszego dnia WIOSNY(!) w dalszą drogę. Pogoda super – ciepło, blisko +20 st. C, przyroda w „rozruchu”, fermenty wszędzie, pierwsze nieśmiałe zielenie, żółte podbiały i forsycje świeciły po łączkach, rowach i skwerkach. Całująca się w parkach na ławkach młodzież – Dzień Wagarowicza, to jest coś, co zobowiązuje. Ech, ci zakochani!... Cóż za piękna poetycka inspiracja. My natomiast – trzymaliśmy się ściśle planu: wczesnym popołudniem byliśmy już w Radomsku, oglądając z zainteresowaniem centrum miasta i bardzo ładnie przygotowany do pracy Miejski Dom Kultury. Kolejne dobre wieści: bilety na nasz koncert wyprzedano! U wejścia MDK umieszczono tu niegdyś bardzo charakterystyczny pomnik sławnego reżysera Stanisława Różewicza, jednego z utalentowanych braci Różewiczów (Tadeusz to KTOŚ!, wspaniały poeta i bez Nobla doskonały). Ogromne czarne krzesło reżysera filmowego – wspiąć się na takie wyżyny potrafią tylko najlepsi! Niezła metafora.

Mogłabym sądzić, że w mieście rodzinnym Różewicza nie brak osób doceniających literaturę, smakujących ważkość słowa – i chyba się nie pomyliłam, bowiem reakcje słuchaczy były nadzwyczajne. Życzyłabym każdemu parającemu się wędrownym graniem i śpiewaniem, aby mógł odczuwać taki komfort.

Nocą – ruszamy do Łodzi na nocleg, marząc o kolejnych takich udanych spotkaniach.

22.03.2014

Sobotni poranek spędziliśmy w zaprzyjaźnionym „Dalmafonie”, ciesząc się wspólnie z Markiem Sztanderą, naszym wydawcą, że pierwsza płyta „U STUDNI” bardzo dobrze się sprzedaje. Czas obmyślić strategię i nagrać płytę nr 2, aby była nr 1! Taka zabawa słowna… Wszystko wskazuje na to, że być może w maju wejdziemy do studia nagrań , by zarejestrować najnowsze pomysły. W poczekalni znajduje się już 16 utworów.

Podróżujemy do Tomaszowa Mazowieckiego; koledzy mają ciepłe wspomnienia z tym miejscem związane - ja będę tu po raz pierwszy w życiu. Zawsze kojarzę sobie Tomaszów z wierszem Tuwima, pięknie wyśpiewanym przez Ewę Demarczyk… A po koncercie w MOK-u będę kojarzyła Tomaszów z pełną widownią, otwartą i chętną do wspólnej zabawy, z pysznym ciastem przygotowanym dla nas w garderobie, z bukietem kwiatów – tak, jestem sentymentalna i wrażliwa na takie detale. Ale te drobiazgi przecież świadczą o tym, czy zespół jest w danym miejscy oczekiwany, czy traktowany ot, tak, byle jak… A tutaj, podobnie jak w Radomsku – scena przygotowana z dekoracją!, publiczność odświętna! Zostają dobre wspomnienia i nawet przeszedł mi okropny ból głowy, wróżący zmianę pogody…

Jeszcze zdążyliśmy po powrocie do Łodzi zrobić wieczorne giro po Piotrkowskiej - rozkopana cała ulica, za chwilę będzie wyłożona nową nawierzchnią, aby życie tego miejsca toczyło się gładko, bez potknięć! Wszystkie lokale gastronomiczne i „wodopoje” były tego wieczoru oblężone przez młodzież! Mieliśmy problem ze znalezieniem miejsca , by spożyć coś krzepiącego. Wreszcie pierogarnia nas przygarnęła - gdzie mogliśmy sobie pogadać, powspominać, posnuć plany na przyszłość.

Ciepła noc zapowiadała deszcz…

23.03.2014

…i tak się stało. Powróciła charakterystyczna dla tej pory roku szarówka, siąpawica i chłodek. Przedpołudnie spędziliśmy jeszcze w Łodzi, dyskutując o kształcie płyty nr 2, aby na popołudnie zajechać do pobliskich Pabianic. Miejski Ośrodek Kultury już czekał na nas - mogliśmy zrobić spokojnie próbę, pograć też nowości, poćwiczyć.


Zdążyliśmy także nagrać wywiad dla Pabianickiego Magazynu Kulturalnego, a przepytywał nas dobry znajomy, Krzysiek Hile. Udzielanie wywiadów zawsze jest trochę krępujące (przynajmniej dla mnie), ale zmusza też do jakichś podsumowań, zdania sobie sprawy po co to wszystko robimy. Czas tak pędzi, że dobrze jest się na chwilę zatrzymać.

Pabianicka publiczność- bardzo wdzięczna, rozśpiewana… Wróciły wspomnienia, rozmowy, wymiana myśli i wrażeń… To bardzo miłe.

29.03.2014

Po krótkiej przerwie znowu jedziemy na południe. Tym razem droga była pełna przygód – bus, a właściwie akumulator odmówił współpracy i tak oto byliśmy zmuszeni dopchnąć samochód do ostatniej bramki na autostradzie w Balicach i czekać na pomoc. Taksówki nie chciały podjechać pod nieokreślony numeracją adres, wreszcie ktoś się zlitował i dzieląc się na podgrupy dotarliśmy do Nowohuckiego Centrum Kultury, gdzie mieliśmy zagościć w jubileuszowym programie Pawła Orkisza i grupy PASS. Dojazd trudny, nerwowy, z oczekiwaniem w korkach, bo akurat tego dnia rozpoczęto rozbiórkę starego wiaduktu krakowskiego – i mimo soboty ruch się zagęścił na wielu odcinkach z powodu zwężenia (dotkliwego) przejazdu. Czekał nas powrót do Wrocławia z lawetą i samochodem zastępczym.

Tymczasem zanurzyliśmy się w odświętny nastrój – sławny i zasłużony kolega zaprosił do udziału w swoim benefisie wielu gości, oprócz nas zagrali tego wieczoru: Adam Ziemianin, Bez Idola, Bez Jacka, Basia Stępniak-Wilk, Tolek Muracki, Michał Łanuszka, Robert Kasprzycki, Natalia Orkisz, Piwnica św. Norberta, Tadeusz Woźniak, a przede wszystkim – odświeżony skład PASS i obecni koledzy z grupy akompaniującej Pawłowi. Było tłoczno na widowni – miejsca zapełnione na ścisk – ludno na scenie (takie nagromadzenie grajków się teraz prawie nie zdarza), gwarno w kuluarach (dużo gości przyjezdnych). Odznaczenia, kwiaty, prezenty, oklaski, życzenia i uściski dla szanownego Jubilata (40 lat na scenie, 30 lat PASS) – dużo fajnej muzyki, różnorodnej, świetnie wykonanej, do czego i my - nie chwaląc się – przyczyniliśmy się. Publiczność zażądała bisu, na co organizatorzy musieli przystać, choć czas był wyliczony, aby wszyscy zdążyli złożyć uszanowanie. Kto nie był - niech żałuje.

No, a po koncercie - tort, toast itp. trudy benefisu oraz atrakcyjne nocne śpiewanie z Pawłem.

30.03.2014

Znowu dzielimy się na podgrupy aby przetoczyć zepsuty samochód do mechanika, wypożyczyć kolejne dwa samochody na różne odcinki podróży i dotrzeć na popołudnie do Ostrowa Wielkopolskiego. Koncertowaliśmy tu w zabytkowym obiekcie, dawnej synagodze, gdzie klimat dla muzyki wyborny, choć sala akustycznie diabelnie trudna. Ostrowska publiczność, zazwyczaj krytyczna i mało spontaniczna – tym razem jakby odmieniona. Żałowaliśmy, że wielu słuchaczy odeszło z kwitkiem od kasy, bo już nie wystarczyło biletów dla wszystkich chętnych - może będzie okazja na ponowne spotkanie w stolicy Południowej Wielkopolski?


Miło było się spotkać ze słuchaczami w miejscu pierwszej próby generalnej zespołu U STUDNI, bo właśnie tutaj sobie ćwiczyliśmy już prawie dwa lata temu… Nie ma też co ukrywać, że tu wspierają nas nasze rodziny i przyjaciele, bo Ostrów to miasto dla nas szczególne i wyjątkowe.

Na noc ruszamy do Gostynia i klasztoru na Świętej Górze, gdzie czekał na nas gościnny nocleg…

31.03.2014

Podróż do Szczecina upłynęła gładko i zdążyliśmy sobie zrobić podwójną próbę akustyczną przed koncertem „dwóch fajnych zespołów” podczas szczecińskiego WIERSZOGRANIA. Waldek Kulpa i Marek Kuc stworzyli w Szczecinie aurę, miejsce i grupę ludzi otwartą na zapoznawanie zdarzeń artystycznych, na wspieranie ulubionych twórców, na rzewne wspomnienia i radosne oczekiwania nowości. Publiczność stawiła się tłumnie i niezawodnie do klubu Browar Polski, posiadającego swą rozległą historię! Szczecińskie Ramole a także zupełnie nam nieznani słuchacze tworzyli kapitalną atmosferę. Koncert był długi, bo DO GÓRY DNEM zagrało aż osiem utworów z solówkami, a i U STUDNI ledwie się w dwóch godzinach zmieściło z bisami. I nikt nie marudził.

Chcę jeszcze dodać, że kiedy już sprzątaliśmy po koncercie, pakując sprzęt, Agnieszka i Paweł zatańczyli specjalnie dla mnie przecudny taniec dominikański (z Dominikany rodem) bachata – to było coś wspaniałego! Dzięki i pozdrawiam, zwłaszcza Agnieszkę.

Nocna jazda do domu nie była już tak miła, jak koncertowanie, ale tak to jest - w trasie. Za chwilę kwietniowe podróże…




Czytaj dalej...